Ania Rusowicz z piosenkami z
płyty „Genesis” (i nie tylko) w Klubie Muzycznym Bogart
w Gomunicach !
Kiedy? 21.03.2014, godz.20.30
Bilety: 35 zł przedsprzedaż, 45
zł w dniu koncertu
Aktualny podstawowy skład
koncertowy Ani:
Klawisze: Łukasz
Jakubowicz
Gitara: Ritchie
Palczewski
Bas: Michał „Burza”
Burzymowski
Bębny: Hubert Gasiul
Warto wpierw wspomnieć o pierwszej z płyt Ani noszącej
tytuł „Mój Big-Bit”, dzięki której wokalistka otrzymała w 2012 roku aż cztery
Fryderyki. W 2011 roku pojawiła się na festiwalu w Opolu z recitalem
poświęconym pamięci swojej zmarłej przed 20 lat mamy, Ady Rusowicz i
natychmiast zachwyciła opolską publiczność. Pierwsza solowa płyta „Mój
Big-Bit”, nad którą pracowała przez kilka miesięcy składa się z dwunastu
piosenek. Sześć z nich pochodzi z repertuaru Ady Rusowicz wykonywanych z
zespołem Niebiesko-Czarni na przełomie
lat 60’ i 70’. Pozostałe sześć utworów to
autorskie dzieło Ani. „Mój Big-Bit” to idealny środek teleportujący w
czasie – dla młodych do krainy dzieciństwa, dla starszej publiczności do
pierwszych muzycznych sentymentów.
A czym ta płyta jest dla samej Ani Rusowicz? „Połowa piosenek to moje
kompozycje i teksty, a sześć stanowią utwory mamy, z których większość
skomponował dla niej Czesław Niemen, gdy jeszcze byli narzeczeństwem. Nie
odtwarzam ich, nie robię z nich coverów, ale próbuję połączyć tamte czasy
z czymś nowoczesnym. To hołd złożony mamie. Wiem, że odkryłam swoją drogę, choć
przez całe lata próbowałam na siłę od niej uciec. Ale prawda jest ukryta w tym,
co dostałam od mamy, w genach, głosie, podobnej wrażliwości. Ja to mam.
Płyta nie jest jednak nostalgiczna, bo sięgnęłam po utwory raczej
bigbitowo-imprezowe. Czy jestem artystką? Płyta pokaże. Z pełną dumą mogę
jednak powiedzieć – Jestem córką swojej mamy! Cieszę się, że w końcu to z
siebie wyjęłam. Czuję się silna. Mój pociąg ruszył i tak prędko się nie
zatrzyma”.
Kolejna płyta Ani Rusowicz -„Genesis” - ukazała się 8 października 2013 r.
Kiedy wkładamy "Genesis" do odtwarzacza w pierwszych sekundach wydaje
się, że przez pomyłkę sięgnęliśmy po jakąś nieznaną płytę The Doors. Oto co
napisano o płycie na jednym z portali : "Tango śmierci" uwodzi
lekko przesterowanym wokalem Ani i zgrabnie rozpisanymi na osobne kanały
partiami gitary i
saksofonu. Echa melodyki typowejdla zespołu Jima Morrisona wracają potem
jeszcze w "Nie uciekaj" – tym razem przyjmując postać onirycznego
walczyka, zaaranżowanego na perlistą partię Rhodesa i dramatyczne smyczki. Ta
stylizacja jest oczywiście świadoma – i od razu umieszcza muzykę i tekstyz
"Genesis" w kontekście konkretnej epoki. Gitarowe riffy otwierające
"Polne kwiaty"aż wyrywają z butów, gdyż wokalistka śpiewa tu nieco
inaczej – niemal majestatycznie,co idealnie odpowiada niesionym jej głosem
słowom utworu. "Ptaki" przywołują echa amerykańskiego pre-punku. ,
garażowych zespołów w rodzaju 13th Floor Elevators – ze względu na gęste
brzmienie i szybką rytmikę. Zbliżony charakter ma "To co było" ze
stylowo spogłosowaną partią gitary – i nagranie to z powodzeniem mogłoby się
znaleźć na soundtracku któregoś z filmów Quentina Tarantino. Echa ołowianego
hard rocka w stylu wczesnego Led Zeppelin słychać z kolei w
"Aniołach". "To nie ja" eksploduje wściekłą energią rodem z
punkowego bluesa spod znaku The Black Keys – a wokal Ani zostaje tu
sensownie cofnięty na drugi plan. W obu kompozycjach słychać również wpływy
Breakoutu – przede wszystkim w warstwie melodycznej. "Tam gdzie pada
deszcz" otwiera balladową część płyty – kołysząc sielskimi dźwiękami fletu
i Rhodesa. Jeszcze ciekawszą aranżację ma "Mantra" – łącząc w
nowoczesny sposób perkusyjne breaki z rozmarzonym śpiewem Ani. Bardziej nerwowy
puls znajdujemy w "Rzece pamięci" – i te rwane partie gitary i bębnów
idealnie punktują introspekcyjny tekst piosenki. Wyjątkowo ciekawie wypadają w
tym towarzystwie "Powroty do siebie". Opus magnum Ani i jej
producenta to jednak umieszczany dopiero na finał "Co z tego
mam?". Płyta ta, nie zawaham się użyć tego stwierdzenia, jest wręcz
magiczna !
Piosenki z albumu powinny się bowiem spodobać szerokiej publiczności, ale ze
względu na wysmakowaną produkcję zyskają również dobre oceny krytyki. Płyta
trafia znakomicie w swój czas – kiedy dokonania The White Stripes, The
Raconteurs czy The Black Keys ciągle są jeszcze wyznacznikiem dobrego gustu na
alternatywnej scenie. Przez to materiał ten może trafić również
do
bardziej "wyrafinowanych" słuchaczy, zjeżdżających się latem na OFF
Festival czy Open’er ! Tak więc podsumowując -- na koncertach Ani każdy
znajdzie coś dla siebie, zarówno młody jak i starszy słuchacz… ! Piątkowy
koncert serdecznie POLECAM !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz