poniedziałek, 7 kwietnia 2014

CZYTAJMY LEKTURY


Recenzja filmu „Kamienie na szaniec”
Gatunek: dramat, wojenny
Produkcja: polska
Premiera: 7 marca 2014 (Polska), 3 marca 2014 (świat)
Reżyseria: Robert Gliński
Scenariusz: Dominik W. Rettinger, Wojciech Pałys

    Trudno było mi się zdecydować na napisanie recenzji tego filmu. Książka „Kamienie na szaniec” była bowiem jedną z moich ulubionych lektur i jedną z nielicznych, wstyd się przyznać, które przeczytałam w całości. Gdy zobaczyłam, że ekranizacja książki „wchodzi” do kin pomyślałam, że to dobry sposób odświeżenia sobie losów trzech przyjaciół Zośki, Rudego i Alka. Bądź co bądź, to również element historii naszego narodu. Problem w tym, że film do mojego serca nie trafia i nie przemawia do mnie w żaden sposób.

    Reżyser filmu Rober Gliński oraz panowie scenarzyści ( Dominik Rettinger i Wojciech Pałys) postanowili poprowadzić tą historię nieco innymi torami i chyba trochę na przekór oczekiwaniom pewnych powiązanych z całą sprawą środowisk, głównie środowiska harcerskiego. Film bowiem wcale nie jest odzwierciedlaniem książki. Chociaż początkowo nastawiona byłam na właśnie tego typu obraz, to jednak własne ujęcie tej opowieści wcale nie jest elementem, który przemawia na jego niekorzyść i decyduje o moich mieszanych uczuciach jego dotyczących.

    Początek filmu jest dość dynamiczny. Zośka i Rudy przeprowadzają równolegle rozgrywane akcje małego sabotażu a całość podkreśla mocne brzmienie muzyki Łukasza Targosza. Stopniowo jednak całość akcji zwalnia. Po krótkim zapoznaniu z głównymi bohaterami, ich rodzinami, wewnętrznymi rozterkami i pierwszymi miłościami następuje zwrot akcji-aresztowanie Rudego, a później tylko tortury, plany uwolnienia i tak już prawie do samego końca.

    Jestem przekonana, że Robert Gliński trafi swoim filmem do zamierzonego celu, którym jak myślę jest rzesza nastoletnich widzów wybierających film zamiast książki. Myślę, że owi uczniowie przeżyją spory szok, gdy na lekcji języka polskiego dowiedzą się, że jeden nie równa się drugiemu. Jednak jak już wspominałam wcale nie te rozbieżności decydują o mojej opinii na temat tego filmu. Problem stanowi brak rozpoczęcia i zakończenia filmu. Nie mamy tu wyraźnego zarysowania postaci, nie do końca poznajemy charaktery naszych bohaterów, nie wiemy nic o ich wcześniejszych losach, o początkach ich przyjaźni, przez to się do nich nie przywiązujemy. Chęć ukazania historii w sposób interesujący dla młodzieży stanowił widocznie dla twórców filmu cel nadrzędny, dlatego też mamy konflikt pokoleń, pierwsze miłości, przemoc i krew a mimo wszystko brak mi więzi z bohaterami.
  
    Największym plusem tego filmu jest moim zdaniem gra aktorska Tomasz Ziętka, odtwórcy roli Rudego, który dobrze radzi sobie zarówno jako pełen energii partyzant jak i wijący się z bólu więzień. Wspomniana już wcześniej przeze mnie muzyka dosyć dobrze dopasowuje się do zmieniającego się stopniowo nastroju a i zdjęcia nie pozostawiają wiele do życzenia.

   Moje słowa nie padły po to, żeby zniechęcić kogoś do obejrzenia tego filmu. Każdy film warto zobaczyć, choćby po to, żeby samemu go ocenić. Ponieważ słyszałam wiele pozytywnych opinii na temat tego obrazu, mam nadzieję, że moja opinia was nie zniechęci. Może wasza ciekawość przyniesie wam więcej przyjemności niż mi.

K.Z

1 komentarz:

  1. Dzieki za recenzje - bede ogladal film dzisiaj wieczorem w Canal+ i jestem ciekawy efektu koncowego.

    I podpowiem: nie: "ta historie", a piszemy: "te historie". Mowimy tak samo.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń